Kategorie
pejzaż podróż przyroda

Zima istnieje!

Trudno w to uwierzyć, gdy się mieszka we Wrocławiu. Ostatnie mamy tu mniej więcej dwa śnieżne dni w roku. Z tego powodu doświadczam schizofrenicznego konfliktu wewnątrz mojej skomplikowanej osobowości. Mister Hyde, praktykujący automobilista, cieszy się każdym dniem bez śniegu, podczas gdy biedny pan Jekyll tęskni za zimowym pejzażem z dziećmi zjeżdżającymi na sankach z górki w parku oraz dachami i trawnikami pokrytymi białą kołderką.

Zachowanie równowagi wymagało zdecydowanych działań. Postanowiłem więc wykroić jeden dzień z mojego cennego czasu i przeznaczyć go na szukanie zimy. Zadanie nie było bardzo trudne. Wystarczyły dwie godziny jazdy do Świeradowa Zdroju.

Dotarliśmy o wschodzie słońca i od razu skierowaliśmy się na wieżę widokową.

Zgodnie z przewidywaniami internetowych proroków od pogody były to jedyne słoneczne chwile tego dnia. Tym bardziej się cieszę, że udało nam się ich doświadczyć. Od razu wyjaśnię, że piszę w liczbie mnogiej wcale nie z powodu mojej skomplikowanej osobowości, lecz, aby uwzględnić towarzystwo najlepszej z żon, bez której ten wyjazd straciłby większość swych walorów.

To nie są czcze komplementy, albowiem autorką planu była właśnie moja towarzyszka życia. A plan ten zakładał:
– wjazd kolejką gondolową na Izerski Stóg,
– przejście przez szczyt i dotarcie do Chatki Górzystów,
– posiłek w chatce złożony z kultowych naleśników,
– powrót na górę do kolejki,
– zjazd na dół,
– posiłek w Piwniczce u Wioli poleconej nam przez mojego nieocenionego kuzyna z Poznania.

Nadmienię jeszcze, że plan udało się wykonać prawie w całości z wyjątkiem jednego punktu, o czym za chwilę. A tymczasem fotka ze szczytu Izerskiego Stogu.

Zamrożone gałęzie sosen i kosodrzewina wyglądały jak zimowe kwiaty.

A potem osiem kilometrów przez zamarznięty las.

Wreszcie między drzewami pojawiła się Chatka Górzystów.

Wokoło rozpościerała się wspaniała, rozległa polana, a tak naprawdę torfowisko objęte ścisłym rezerwatem.

Z różnych kierunków przybywali ludzie na nartach biegowych. A schronisko wypełnione było po brzegi Polakami, Niemcami i Czechami, z których większość pałaszowała grube, biszkoptowe naleśniki z puszystym białym serkiem, polane obficie jagodowym sosem. A my… A my jedliśmy swoje kanapki i czekoladę zabraną z domu popijając kawą i herbatą. Bowiem tylko na to wystarczyło nam resztek gotówki, którą miałem przy sobie. Zasiedziałym mieszczuchom nie przyszło do głowy, że gdzieś jest miejsce, w którym nie można zapłacić plastikową kartą.

Zmęczeni, ale szczęśliwi wracaliśmy drogą wiodącą przez bajkowy las, aby zrealizować ostatni punkt programu.

Reklama

W odpowiedzi na “Zima istnieje!”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s