Sobotnie popołudnie, w powietrzu mnóstwo wilgoci. Majowy deszczyk nawilża wiosenny park. To pora, gdy zaczynają kwitnąć ozdobne krzewy. Nie miałem daleko, więc wyskoczyłem na dwie godziny. Zabrałem aparat i torbę z obiektywami. Na początek założyłem na korpus pięćdziesiątkę Canona ze światłem 1.8 i tak już zostało. Nie zmieniałem obiektywu, nie tylko z powodu deszczu, ale i dlatego, że nie było potrzeby. Miałem plan i się go trzymałem – fotografowałem mokre od deszczu, rozwijające się kwiaty. A wyszło tak:










